Spisu treści:
- Bar: dom z dala od domu
- Historia barmaństwa
- Co to znaczy być dobrym barmanem
- Barmani słyszą historie
Bar: dom z dala od domu
Jest piąta po południu. Jest zimno i pada deszcz. Wjeżdżam na parking. Widzę napis „Top Hat Bar”, gdy wycieraczki przedniej szyby zatrzymują się. Poniżej znajduje się znajomy migający czerwony znak „Koktajle”.
To był kolejny ciężki dzień na budowie. „Dzięki Bogu za deszcz” Jestem gotowy na drinka. Myślałem o tym przez ostatnią godzinę.
Kiedy otwieram drzwi, jest jak zwykle ciemno. Zatrzymuję się na kilka sekund, żeby wyregulować oko. Słyszę głośną muzykę z szafy grającej. Następnie uderza mnie znajomy zapach bourbona i piwa zmieszanego z dymem papierosowym. Nic się nie zmieniło.
Wchodząc bardzo powoli, widzę małe okrągłe stoliki, nad którymi pochylają się klienci, rozmawiając ze sobą cichym głosem.
Wzdłuż ściany stoją czerwone skórzane budki z nisko zawieszonymi słabo oświetlonymi witrażowymi lampami tiffany. Ściany pokryte są bordową i złotą tapetą.
To zwykły tłum w barze. W szafie grającej gra Tony'ego Bennetta. Śmiech i brzęczenie okularów.
Głos woła moje imię. To Fred, barman i znajome twarze odwracają się, by potwierdzić moją obecność. Mogę oczekiwać, że Fred złapie mnie na najnowsze plotki i dobry żart na początek wieczoru.
„Oto twój Jack Daniels i woda” - mówi potwierdzając, że zna mój ulubiony napój.
Kobiecy głos dobiegający z końca baru zachęca mnie: „Fred, tutaj na dole”, klepie otwarty stołek obok siebie.
Jestem w domu.
Historia barmaństwa
Tak wyglądały bary w latach pięćdziesiątych i wczesnych sześćdziesiątych. Ale barman stracił swoją sztukę - zdolność tworzenia intymności i atmosfery swojskości. Barmani nie organizują już rozmów z klientami, jak liderzy symfonii.
Barmaństwo zaczęło się w starożytności i pozostaje jednym z najstarszych zawodów na świecie. Zaczęło się od greckich i rzymskich gospodarzy, którzy nalewali swoje wina przez doświadczonych rzemieślników.
XIX-wieczni karczmarze robili własne piwa i alkohole, podczas gdy dzisiejsi barmani serwują specjały Happy Hour.
A więc co stało się z Fredami świata barmańskiego - tymi oldschoolowymi barmanami, którzy znali nazwisko każdego klienta w ciągu pierwszych pięciu minut?
Najpierw musimy dowiedzieć się trochę więcej o barmaństwie oraz o tym, jak być zawodowym barmanem przed rewolucją technologii cyfrowej.
Co to znaczy być dobrym barmanem
Barmanie polegało częściowo na miksowaniu, a częściowo na podawaniu napojów, ale główną częścią było tworzenie wrażeń dla każdego klienta siedzącego przy barze. Klienci przychodzili do baru z wielu powodów: niektórzy byli samotni, aby porozmawiać, inni mogli po prostu przechodzić.
Bez względu na powód, dobry barman zdawał sobie sprawę, że potrzeby klientów są głębsze niż drink. Były znaki, które barman wychwycił bardzo szybko, jak ktoś, kto rozmawiał z osobą obok nich, gdy tylko usiedli; ktoś, kto czekał, aż barman podejdzie do nich lub ktoś, kto go od razu przywitał. Dobry barman wiedział, jakiego rodzaju rozmowę rozpocząć na podstawie tych wskazówek.
Dobry barman potrafił zabawić swoją znajomością koktajli, a także historią popularnych drinków… czy słyszałeś kiedyś historię Gibsona Martini? Ilustruje znaczenie i sztukę tego, czym kiedyś było barmanie.
Historia mówi, że pan Gibson, biznesmen z Wall Street w latach pięćdziesiątych, nie chciał upić się podczas lunchu, ale chciał nadążyć za piciem wszystkich innych. Zawarł umowę z barmanem, żeby jego drink był słaby i żeby wiedzieć, które martini jest jego, barman włożył do niego cebulę. Stał się znany jako wielki pijący martini, który mógł sobie poradzić, i nazwali go jego imieniem.
W grę wchodziły inne czynniki, takie jak rodzaj baru i jego umiejscowienie. Mógł to być bar w centrum biznesowym lub w kurorcie. Mógł to być bar w wiejskim klubie, w którym wszyscy klienci zachowywali się tak, jakby byli jego właścicielami, albo w jednym przypadku była to tawerna położona na poboczu ruchliwej autostrady…
Barmani słyszą historie
Przyciemniony znak „BJ's” reklamował „koktajle” w jasnym neonowym świetle pod nim.
Było to na samotnym odcinku autostrady 66 - około 50 mil na wschód od Los Angeles.
W 1964 roku byłem tam barmanem i był to pit stop dla kierowców tuż przy autostradzie. Ludzie pili szybkiego drinka lub korzystali z toalety i było to jedno z tych miejsc, w których czas się zatrzymał.
Wszedłeś do małego foyer i skręciłeś w lewo do długiego baru, prawie całej długości pokoju. W każdy piątkowy i sobotni wieczór znajdowała się estrada i parkiet taneczny ze stołami dookoła, na których umieszczono tablicę reklamującą muzykę country.
Parking był zawsze pełny, co oznaczało, że bar był zawsze pełen klientów.
Nigdy nie wiadomo, jaki wędrowiec wpadnie. Wszędzie od celebrytów pochodzących z Palm Springs lub niedoszłych gwiazd filmowych przenoszących swoje rozczarowanie do domu na Środkowy Zachód. Byli ludzie, którzy uciekali przed swoim życiem i mieszali się z zaczarowanymi nieznajomymi i zagubionymi turystami ze złożonymi mapami. Pamiętam kilku pracowników budowlanych, którzy na przerwie w pracy na ulicy rozmawiali z kobietą popijającą konika polnego. Miała drogie futro i przyjechała cadillakiem.
Wiedziałem, że wszyscy mają historię do opowiedzenia i tak do nich podeszłam.
© 2019 Kenneth D Arone