Spisu treści:
- „Oto moje imperium!”
- „Jestem CEO”.
- „Służymy każdemu, od freelancerów po Fortune 100”.
- Większy powód, by nie być Networkingiem Braggart
Hunters Race, CC-0, przez Unsplash
Ktoś w mojej sieci zgłosił spotkanie z młodym mężczyzną, który twierdził, że jest właścicielem 10 firm. Nie wątpię w raport, ale wątpię w roszczenie.
Jestem właścicielem jednej firmy od prawie dwóch dekad. W tym czasie prowadziłem wiele centrów zysku, które nie zawsze były ze sobą powiązane. Czasami była to niezwykle stresująca i nieopłacalna próba zdobycia wielu celów nawet dla dwóch lub trzech centrów zysku. Nie wyobrażam sobie posiadania i prowadzenia 10 firm jednocześnie jako przedsiębiorca indywidualny.
Więc czy ten facet był jakimś superbohaterem? A może był multimilionerem (miliarderem?), Który dysponował wszelkimi zasobami, w tym kapitałem ludzkim do wykonywania swojej pracy? Jeśli jest potentatem multi-biznesowym, za jakiego się przedstawia, co osobiście robił na spotkaniu networkingowym dla małych lokalnych firm?
Nie mając pewności, nie mogę obalić ambitnych twierdzeń. A jeśli są autentyczne, chcę poznać tego faceta. Ale takie postacie spotykałem przez lata na imprezach networkingowych. Prezentują się w tak przesadny sposób, że trudno im uwierzyć.
„Oto moje imperium!”
Dziesięciokrotny potentat biznesowy z pierwszego przykładu mógł próbować zaimponować każdemu, kogo spotkał, swoim osiągnięciem i sukcesem, zwłaszcza w tak młodym wieku. Od tego czasu spotkałem innego blogera online, który twierdził, że ma 18 źródeł dochodu.
Ale powiem na to shenanigans. Czemu? Ponieważ obecnie jest całkowicie możliwe posiadanie kilku mikroprzedsiębiorstw. Na przykład, możesz mieć firmę na Fiverr, blog do zarabiania pieniędzy, książki na sprzedaż, biznes mówienia, prowadzić szkolenie na żywo, oferować kurs online, konsultować i coaching… masz pomysł. Chociaż nazwałbym te „centra zysku”, ostatnio zauważyłem, że ludzie lubią nazywać je „biznesami”. Miałem nawet skłonność do używania tego terminu, kiedy kilka lat temu mówiłem o zamknięciu jednego z moich centrów zysków.
Kiedy ci mini-potentaci spotykają się osobiście, często mają do rozdania mnóstwo różnych wizytówek. Lub, jeśli przyłapią się na braku odpowiednich lub wystarczającej liczby wizytówek, aby móc stanąć przed nimi, wyciągną jedną z pozostałych, wyjaśniając: „Właśnie oddałem moją ostatnią wizytówkę. Oto moja karta dla jednej z moich innych firm i możesz się ze mną skontaktować tutaj ”. Nie martwią się zbytnio, że będą nieprzygotowani (mimo że tak jest). W rzeczywistości mogą nawet pomyśleć, że pokazują, jak bardzo są zajęci, wszechstronni i poszukiwani. Przepraszam, pozery, widzę przez fasadę.
„Jestem CEO”.
Wiele lat temu znałem faceta, który był właścicielem franczyzy. Na jego wizytówce wyraźnie było napisane, że jest prezesem. Zawsze myślałem, że to trochę dziwne. Nie był prezesem firmy franczyzowej, tylko franczyza, którą od nich kupił.
Zgaduję, że ten facet miał jakieś korporacyjne aspiracje w poprzedniej karierze. Ponieważ był właścicielem tej franczyzowej lokalizacji, zamierzał (ostatecznie) ogłosić się prezesem. Myślę, że „Właściciel, taka a taka lokalizacja” jaśniej określiłby, kim był i czym się zajmował. Dyrektor generalny jest odstręczający i nikt nie zaklasyfikowałby go do tytanów korporacyjnej Ameryki.
„Służymy każdemu, od freelancerów po Fortune 100”.
Jest to prawie niemożliwe, zwłaszcza gdy mówi to soloprenarz. Sama różnorodność i dogłębna wiedza specjalistyczna wymagana do zaspokojenia potrzeb tak szerokiego spektrum klientów jest ogromna. I chociaż każdy z nas, soloprenarzy, czasami się w to wkracza, nawet użycie słowa „my” sugeruje, że prowadzisz firmę z dużym personelem i możliwościami.
Tylko dlatego, że sprzedajesz coś - cokolwiek! - klientowi z listy Fortune 100 nie oznacza automatycznie, że obsługujesz Fortune 100. Bądźmy szczerzy, zazwyczaj Fortune 100 ma wystarczający kapitał ludzki w firmie, że zatrudnianie osób z zewnątrz jest prawdopodobne tylko dla wąski specjalny cel - taki jak jednorazowe wystąpienie z przemówieniem - a nie standardowa praktyka.
Ponadto stwierdzenie, że obsługujesz duży rynek korporacyjny, może sygnalizować potencjalnym małym klientom, że jesteś drogi i nie rozumiesz ich „małych” potrzeb.
Większy powód, by nie być Networkingiem Braggart
Społecznie, przechwalanie się i nadymanie się jest uważane za złą etykietę. To jeden z powodów, dla których nie warto tego robić podczas tworzenia sieci.
Ale większym powodem, aby nie prezentować się tak daleko, jak jesteś, jest zarządzanie oczekiwaniami. Jeśli potencjalny klient uważa, że jesteś dużą firmą, jego oczekiwania wobec Ciebie będą równie duże, aż do tego stopnia, że nie będziesz mógł ich spełnić. Rezultatem są niezadowoleni klienci.
Klienci, którzy myślą, że jesteś większym operatorem, mogą również traktować Cię w ten sam sposób, w jaki traktują wiele dużych korporacji (przedsiębiorstwa użyteczności publicznej, banki, ubezpieczenie zdrowotne itp.): Wymagający, a może nawet lekceważący. Może to być demoralizujące dla właścicieli bardzo małych firm, którzy mogą wziąć wszystko do siebie.
Być prawdziwym!
© 2017 Heidi Thorne