Spisu treści:
Istnieje bardzo realne piętno związane z koncepcją samodzielnego publikowania i wielu ludzi będzie oczerniać książkę wydaną samodzielnie ze względu na postrzegany amatorski charakter jej produkcji. Skargi są zwykle skierowane na błędy w prawidłowej edycji i korektach, podczas gdy innym poważnym błędem jest projekt wnętrza książki, z nadmiernie szerokimi wcięciami, złym wyborem czcionki i innymi problemami typograficznymi. I nie zaczynaj od okładek!
Piętno
Będę szczery i powiem, że istnieje bardzo dobry powód tego niefortunnego piętna, jednak we wczesnych dniach każdej nowej branży i tak właśnie jest, prawdopodobnie będzie dużo pośpiechu, niezupełnie gotowe do wprowadzenia na rynek. Wierzę, że wraz z dojrzewaniem branży sytuacja sama się uporządkuje, a poziom jakości wzrośnie. Tak stało się w przeszłości w wielu nowych branżach i wierzę, że rynek self-publishing będzie podążał za tym trendem, ponieważ coraz więcej autorów self-publishingu opracowuje profesjonalne standardy.
Jednak prawdopodobnie zawsze znajdą się ludzie, którzy będą twierdzić, że tradycyjne publikowanie, takie jak w przypadku firmy o ugruntowanej pozycji (jednej z „wielkiej czwórki”), będzie lepszym i bardziej pewnym arbitrem, czy książka jest dobra, słuszna i właściwa. „Tradycyjne publikowanie”, jak twierdzą, „oznacza jakość”.
Cóż, mówią, że jeśli nie znasz swojej historii, jesteś skazany na jej powtórzenie. Cofnijmy się więc w czasie i zbadajmy prawdziwość tego założenia.
Tradycyjnie publikowanie było bezpłatne dla wszystkich, co pozwalało każdemu, kto ma kilka szylingów, na wydrukowanie w ograniczonej liczbie egzemplarzy swojej sztuki lub wiersza lub, jak często, cudzej sztuki lub wiersza. Te byłyby następnie sprzedawane na ulicy lub za pośrednictwem dowolnej liczby firm. W swoim artykule „Print Peddling and Urban Culture in Renaissance Italy” Rosa Salzburg zwraca uwagę na to, że drukowane wyroby były dostępne nie tylko u członków cechów drukarskich, ale także u kupców wielu innych rodzajów, w tym przynajmniej w jednym przypadku, Rzeźnik. To było w XVI wieku, więc najwyraźniej samodzielne publikowanie ma długą historię.
Przepisy wydawnicze i produkcja
Wydawać by się mogło, że uregulowanie produkcji i sprzedaży druków na początku było trudne, a amatorzy konkurowali bezpośrednio z cechami grafików. Oczywiście z biegiem czasu te gildie drukarskie miały coraz większą władzę, zmuszając pisarzy do tworzenia swoich dzieł wyłącznie za pośrednictwem członków gildii i eliminując wszelką nieakredytowaną konkurencję.
W czasach Szekspira, znane nam wydawnictwa jeszcze nie istniały. W Londynie podwórko kościoła św. Pawła było centrum drukowanych towarów, a wielu sprzedawców założyło sklepy, aby sprostać rosnącemu zapotrzebowaniu publiczności na sztuki teatralne, homilie, wiersze i wszelkiego rodzaju teksty. W 1593 roku, mając trochę za mało gotówki, Szekspir samodzielnie opublikował długi wiersz Wenus i Adonis. Następnie sprzedał to na dziedzińcu w St. Pauls, wraz z wieloma innymi autorami opublikowanymi przez siebie, i zgarnął zysk. Najwyraźniej wyszło mu to całkiem nieźle, ponieważ powtórzył eksperyment w 1594 roku z innym wierszem, The Rape of Lucrece. Były to jedyne materiały drukowane, o których wiemy, że Szekspir osobiście nadzorował. Niewielu potępiłoby ten wczesny wysiłek samodzielnego publikowania dokonany przez największego pisarza świata, a jednak tak było.
Przed jego śmiercią w folio ukazało się 19 sztuk Szekspira. Wszystkie one zostały nazwane fałszywymi przez redaktorów pierwszej oficjalnej kolekcji dzieł Szekspira, Heminge i Condell. W przedmowie pisali o
„Różne skradzione i ukryte kopie, okaleczone i zdeformowane przez oszustów szkodliwych oszustów, którzy je ujawnili”.
Te wczesne kwarty są rzeczywiście poważnie wadliwe i najwyraźniej nie pokazują ręki samego barda. Książki pirackie są oczywiście nadal problemem, w rzeczywistości bardziej niż kiedykolwiek, ale to jest temat innej dyskusji.
Chociaż Szekspir zajmuje poczesne miejsce w kanonie światowej literatury i słusznie, fakt, że sam opublikował własne dzieło, zamiast powierzyć je jakiemukolwiek członkowi gildii drukarzy, prowadzi mnie do kilku interesujących pytania.
Czy chciał, aby poziom jakości odpowiadał jego standardom? Czy martwił się, że jego praca zostanie potraktowana jako kolejna „praca” i nie zostanie poświęcona należnej mu uwagi? Czy nie lubił płacić więcej za usługę, którą mógł wykonać równie dobrze, czy lepiej? I czy nie czuł się urażony utratą pieniędzy na rzecz gildii, która niewiele zrobiła, poza poddaniem przedsiębiorców ich kontroli?
Moje odczucie jest zdecydowanym TAK na wszystkie powyższe odpowiedzi.
Czy te pytania są dziś istotne dla autorów? Tak, myślę, że są. Tradycyjne wydawnictwo, dalekie od bycia ostatnim bastionem dobrego smaku i pewności jakości, jest zbyt powolne, wysoce konserwatywne i niezwykle kosztowne dla autora. Nie ma co do tego wątpliwości, że pewien stopień satysfakcji wynika z podpisania kontraktu z tradycyjnym wydawnictwem, ale kiedy już dostatecznie pogłaskać twoje ego, z pewnością będzie miało dla ciebie znaczenie, jak zostanie potraktowana twoja książka. Edycja i marketing projektu okładki powinny pasować do Twojej wizji Twojej pracy. Jednak pisarz ma niewielki lub żaden wpływ na te decyzje.
Oczywiście prawdopodobny jest kompromis. Myślę, że to już się dzieje, ponieważ niezależnych wydawców rośnie. Są to małe wydawnictwa, które osobiście interesują się twoją pracą, które widzą wartość w twojej wizji i dołożą wszelkich starań, aby ją zrealizować. Jasne, zawsze jest wynik finansowy, ale mogą szybciej wprowadzić Cię na rynek, będą współpracować, a nie dyktować, i zapewniają znacznie wyższe wartości procentowe pod względem opłat licencyjnych. Z pewnością jest tak, że ich zasięg może nie być tak duży, jak ich wzrok, ale brak im udziału w rynku jest więcej niż rekompensowany entuzjazmem i troską, z jaką traktują twoją pracę. Jeśli tak nie jest, najlepszym rozwiązaniem może być inny wydawca. Albo wcale.
To wymaga wioski
Self-publishing nie musi być aktem jednoosobowym. Mówią, że potrzeba wioski, a pisanie książki niczym się nie różni. Możesz znaleźć pomoc w wielu miejscach, ale niektóre sprawy wymagają profesjonalnego załatwienia. Edycja i projekt okładki to dwa obszary, w których nie należy iść na skróty. Znalezienie odpowiednich ludzi do pracy jest niezbędne, ale jeśli ustawisz odpowiedni zespół za sobą, Twoja praca nie musi być naznaczona piętnem.
Do moich własnych książek zatrudniam niezależnego redaktora i projektanta okładek. Samodzielnie wykonuję wszystkie prace związane z projektowaniem wnętrz. Jestem dumny, że publikuję samodzielnie. Lepiej być swoim własnym szefem niż tylko małą zębatką w czyimś kole. Albo, jak powiedział sam Khan: „Lepiej rządzić w piekle niż służyć w niebie”.
A teraz podaj mi moje widły.